Moda na mikrozieleninę

Drukuj
zdj. shutterstock
Jeśli lubisz zdrowo się odżywiać, ale znudziły ci się już trochę kiełki – spróbuj mikrozieleniy – młodziutkich siewek, mających zazwyczaj tylko po 2 listki.

Ze wszystkich prac w ogródku, najbardziej nie lubię przerywania. Dla niewtajemniczonych małe wyjaśnienie: przerywanie polega na wyrywaniu części młodych roślinek, aby pozostałe miały dość miejsca. Zawsze uważałam to za straszne marnotrawstwo. Dowiedziałam  się jednak, że większość siewek można jeść. Należy je tylko dokładnie opłukać z ziemi.

Mikrozielenina jest ostatnio hitem zdrowego odżywiania. Nazywane są tak siewki mające nie więcej niż 2 tygodnie. Okazuje się, że małe roślinki mają wielokrotnie więcej witamin i mikroelementów, niż ich „dorosłe” wersje. Polecane są więc jako wzbogacający dodatek do wszelkich sałatek, jako dekoracja zup i innych potraw. Oczywiście należy je jeść tylko na surowo, by nie tracić cennych składników.

Dodatkową zaletą mikrozieleniny jest to, że można ją łatwo uprawiać w domu, na słonecznym parapecie. Nasiona można wysiewać w plastikowych pojemnikach i tackach , w których często kupujemy paczkowaną żywność w sklepach. W dnie pudełka trzeba tylko zrobić kilka dziurek.  Wsypujemy do pojemnika kilkucentymetrową warstwę ziemi. Rozsypujemy na niej nasiona, lekko wciskamy  i przysypujemy cieniutką warstwą ziemi. Codziennie podlewamy. Zazwyczaj nasiona kiełkują po około 10 dniach, ale zależy to od gatunku wysianych roślin. Siewki zjadamy w ciągu 14 dni od wykiełkowania.

Jeść można młode listki rzodkiewki, brokuła, brukwi, buraka, szpinaku, kalarepki, kapusty, pietruszki, rukoli i wszystkich gatunków sałaty.

Ula Zaborowska