Drylownica do wiśni

Drukuj
zdj. shutterstock
Jeśli mamy w domu agrafkę to drylownica do wiśni nie jest nam potrzebna. Oczywiście pod warunkiem, że drylowanie traktujemy jako ćwiczenie cnoty cierpliwości i pokory.

Jeśli jednak nie chcemy przy okazji robienia przetworów z wiśni rozwijać się duchowo w tym właśnie kierunku, kupmy sobie drylownicę. Próbując agrafką lub nożykiem ryzykujemy, że szlag nas trafi. A więc drylownica. Ale drylownica drylownicy nierówna. Metalowe, przypominające z wyglądu wyciskarkę do czosnku wyglądają może ładnie ale zupełnie się nie sprawdzają. No chyba, że chcemy wydrylować  od 5 do 20 wiśni. Wtedy możemy sobie spokojnie wkładać po jednej, naciskać  i lubować się widokiem wyskakującej pestki. Ale dla ludzi poważnych jest tylko jedna droga – drylownica plastikowa, z dużym pojemnikiem na wsypywanie wiśni i sprężynującym ostrzem. To prawda, że ta drylownica nie daje stuprocentowej pewności, że WSZYSTKIE pestki zostaną usunięte, ale odsetek braków jest naprawdę znikomy a szybkość bezkonkurencyjna. Aby uniknąć prześliźnięcia się pestki, wystarczy po prostu patrzeć, co się robi. Kupując taką drylownicę należy zwrócić szczególną uwagę na sposób jej przytwierdzenia do podłoża. Znakomicie sprawdzają się przykręcane do blatu. Te mocowane na przyssawki są gorsze, choć wiele zależy tu od jakości przyssawki.

Monika Węgrzyn