Naturalnie sztuczne

Drukuj
zdj. shutterstock
Pod koniec ubiegłego roku kontrola Inspekcji Handlowej przyjrzała się towarom o przyjemnych nazwach „domowy”, „babuni”, „wiejski” itp. Jedna trzecia z nich zawierała składniki nie używane w domowym gotowaniu.

Co prawda prawo nie mówi jasno, jakie warunki musi spełniać żywność aby w nazwie widniały słowa „domowy”, „tradycyjny”, „naturalna”, „bez konserwantów” czy „wolna od GMO” to inspektorzy uznali, że przede wszystkim etykieta nie może wprowadzać w błąd. A tymczasem jedna trzecia ze skontrolowanych ponad 900 partii żywności miała nazwy nie mające nic wspólnego ze składem i sposobem wytworzenia. Najwięcej tego typu zarzutów Inspekcja postawiła wyrobom mięsnym. Nie od dziś wiadomo, że przemysłowo produkowane wędliny  zawierają mnóstwo dodatków, o których wolelibyśmy nie wiedzieć. Kontrola wykazała, że także te droższe, opatrzone miłymi napisami „staropolski” czy „babuni” są wytwarzane z mięsa oddzielanego mechanicznie, przy użyciu wzmacniaczy smaku, stabilizatorów, przeciwutleniaczy i emulgatorów.

Inspekcja jako przykład podaje „kiełbasę wiejską z Jakubowej spiżarni”, która została wytworzona z użyciem m.in.: stabilizatorów E-451, E-508, E-450, E-452, E-331, substancji żelującej E-407a, przeciwutleniaczy E-316, E-315, substancji zagęszczających E-417, E-415, E-407, białka sojowego, hydrolizatu sojowego, wzmacniaczy smaku E-621, E-631, E-635, aromatów, białka wieprzowego, maltodekstryny oraz barwnika E-120.

Jak widać, ładna nazwa i wyższa cena nie świadczą o niczym. Trzeba czytać etykiety!

mow