Pomysł na łososia

„Mamo, mamo, kupiłam łososia, ale nie mam pojęcia co dalej!”, usłyszałam niedawno głos wzburzonej młodej kobiety, w której koszyku sklepowym leżał istotnie majestatyczny, choć nad wyraz samotny łosoś.

Mama naszej bohaterki najwyraźniej nie potrafiła pomóc jej przez telefon, więc pomogłam ja. Tym bardziej, że do dobrego łososia dodatków potrzeba niewiele. Do łososia na pewno musimy kupić dobre limonki. Najlepsze będą te, które lekko uginają się pod palcami. Im większe, tym lepsze. Limonka świetnie harmonizuje z łososiem, nie jest tak kwaśna jak cytryna i nie zabija łososiowego smaku. Potrzebujemy trzy limonki, jedną z nich wcześniej musimy delikatnie oskrobać zesterem z zielonej skórki. Filety z łososia oczyszczamy z ewentualnych resztek ości i wklepujemy w nie trochę grubej soli razem z sokiem z limonek i zielonymi wiórkami. Warto pamiętać, żeby limonki kroić na ukos a nie tak, jak zwykliśmy kroić cytrynę. Sok wypłynie łatwiej i będzie go więcej. Przesypujemy całość najlepszym czarnym pieprzem i przykrywamy polskim crème fraiche, czyli serkiem Bieluch. Teraz siekamy albo nawet grubo ścieramy zieloną papryczkę, najlepiej długą i niepękatą, po czym dodajemy trochę czerwonej cebuli pokrojonej w pióra. Ryba wędruje do gorącego pieca, rozgrzanego do 220 stopni na 15 minut. Po kwadransie redukujemy temperaturę do 160 stopni i po kolejnych 10 minutach mamy już naszego łososia. Podajemy do niego sos ze świeżo startych pomidorów, obok kładziemy owoce granata albo żurawinę z chrzanem. Kolorowo i pysznie.

Magda Gessler