Grilla czas zacząć

Drukuj
zdj. shutterstock
Najlepszym mięsem z grilla była dla mnie zawsze wołowina pieczona na dębinie. Na dębowym żarze kładziemy surową polędwicę i czekamy pięć do dziesięciu minut aż się „zamknie”.

Wtedy smarujemy ją delikatnie oliwą z oliwek, przewracamy na drugą stronę i czekamy kolejne trzy, cztery minuty. Przyprawiamy jedynie grubą solą i czarnym pieprzem, ewentualnie czosnkowym masłem. Jeśli chcemy, żeby polędwica była w środku różowa, odsuwamy ją dalej na żerdzi i przykrywamy żelazną patelnią niewiele większą od samej polędwicy. Mięso cudownie dochodzi i jest na równi gorące i krwiste w każdym miejscu. Potrzebna jest cierpliwość, dobre towarzystwo, niezgorsze wino i sporo pozytywnej energii. Nie róbmy grilla w ostatnim momencie. Gazeta, podpałka, dym, czerwony gospodarz i pokrzykująca ze zdenerwowania małżonka to najgorsze towarzystwo grillowej biesiady. Pamiętajmy też, że jeśli nasze mięso spalimy na czarno, to najlepiej je wyrzucić – jest niesmaczne i co gorsza rakotwórcze. Do polędwicy z grilla proponuję pieczoną na tym samym ruszcie cukinię i gotowane wcześniej w łupinach ziemniaki, położone na ruszt w ostatnim momencie, żeby lekko przeszły zapachem palonego drewna. Obłędnie pyszna będzie też pieczona na grillu papryka, choć jeśli nie pieczemy cienkiej papryki węgierskiej, to lepiej przykryć ją folią aluminiową, żeby się nie spaliła. Na koniec dokładamy świeżą dymkę, kieliszki wypełniamy winem i biesiadujemy aż po kres ciepłej nocy. Czego wszystkim życzę.

Magda Gessler