Sztuka szpinaku

Drukuj
zdj. shutterstock
Pamiętam cudowny szpinak z mojego dzieciństwa. Moja mama podawała nam go w formie niezmąconej.

Świeże, młode liście w całości, starsze lekko posiekane i pozbawione twardszych części. Do tego oliwa z odrobiną czosnku. Żadnej śmietany, żadnych zbędnych dodatków. Przepięknie prezentował się na stole, w wielkiej misie, obłędnie zielony, po prostu pyszny. Lubiłam też gołąbki ze szpinaku. Duże liście szpinaku, których twardy grzbiet mama uprzednio mocno otłukiwała trzonkiem noża, w środku perłowa kasza, rodzynki i siekane migdały. W każdym gołąbku zawinięta była też ćwiartka cebulki dymki, z zalotnie wystającym ogonkiem, za którego chwytało się gołąbka w palce i z lubością konsumowało to niesamowicie świeże, wiosenne danie. Moją ogromną przyjaźń ze szpinakiem kontynuowałam w Madrycie, gdzie odkryłam espinacas a la catalana, czyli szpinak po katalońsku. Obrany, umyty i lekko sparzony szpinak smażony jest króciutko na oliwie z czosnkiem razem z rodzynkami i orzeszkami pinii. Mój absolutny zachwyt wzbudziło dodanie do tej potrawy odrobiny jamón de Jabugo, czyli najlepszej na świecie szynki z czarnych, hiszpańskich świń.

Magda Gessler