Tajemnice taratora

Drukuj
zdj. shutterstock
Uwielbiam polskie, niekształtne, kolczaste ogórki. Ich zapach chciałabym utrwalić jako perfumy. To zapach świeżości, wspomnienie lata, zapach orzeźwienia i cudowne wspomnienia.

Jest na rynku ogórkowy zapach Estee Lauder ale to jeszcze nie to, daleko mu do czystego ogórka. Najwyraźniej utrwalenie tego zapachu jest po prostu nierealne. Prześladują mnie maseczki ze świeżego ogórka, moja mama chodziła w nich przed każdym przyjęciem… Do dziś widzę jej twarz oblepioną plasterkami. Podobno ściąga i odmładza. Odświeża, oczyszcza i odżywia. Być może. Faktem jest, że świeży, zielony ogórek to po prostu zapachowa bajka. Mój bułgarski tarator to hymn pochwalny na cześć świeżego ogórka. Ogórki kroimy w drobną kostkę, w żadnym wypadku nie ścieramy na tarce. Wcześniej oczyszczamy warzywo z pestek. Dlaczego? Bo niepotrzebnie rozrzedzą nam zupę a ponadto spowodują wzdęcia. Ogórkami można się najeść, mają zero kalorii ale żeby nie spuchnąć bezwzględnie usuwamy pestki. Tajemnicą taratora poza świeżym ogórkiem jest posiekany orzech włoski. Do tego koper, jogurt bałkański i kilka otartych ząbków czosnku. Czosnek ucieramy z grubą solą i olejem słonecznikowym, potem powolutku dodajemy jogurt na przemian z wodą i uzyskujemy zawiesinę, która przypomina majonez ale jest od niego lżejsza. Do tego pokrojone ogórki, posiekane orzechy i świeży koperek. Najlepszym ogórkiem na tarator jest ogórek lekko przechłodzony. Po zerwaniu dobrze jest go przez noc potrzymać w spiżarni lub chłodni, byle nie w lodówce, bo zbyt zimny z kolei zrobi się przezroczysty i nie będzie nadawał się do użycia.

Magda Gessler