Czarnogóra - Bałkany w filiżance kawy

Drukuj
zdj. P. Wroński
Pogranicze Czarnogóry i Albanii wyznaczają Prokletije czyli Góry Przeklęte. Miejscami piękne na podobieństwo Dolomitów, gdzie indziej ponure niczym urzeczywistniona wizja tolkienowskiego Mordoru.

W bezludnych wydawałoby się górach pobudkę zrobiły nam o świcie krowy. Potrącały linki namiotów rozstawionych nad jeziorkiem, które okazało się ich wodopojem. Pasterze zaczęli zagadywać, częstować papierosami. Bez ceregieli zaprosili nas do swojej katuny, co po albańsku oznacza szałas. Hala, na której biwakowaliśmy była po czarnogórskiej stronie, ale czy krowy wiedzą co to granice... Z katuny, położonej nie dalej niż kwadrans drogi od biwaku roztaczała się fantastyczna panorama na masyw granicznej Kołaty (pełna nazwa Maja e Kolata), która stanowi ciekawy konglomerat lingwistyczny. „Kołata” jest słowem pochodzenia słowiańskiego, nazwą ludowego tańca, w którym wiruje się w koło. Być może dlatego, że skaliste partie i urwiste granie trzeba było ze stadami obchodzić. „Maja” pochodzi z albańskiego i oznacza po prostu szczyt. Katuna jest letnią osadą, w której rodzina spędza lato ze stadem. Mężczyźni pilnują bydła, kobiety warzą strawę i oporządzają zwierzęta. Od setek lat niewiele się tu zmienia. Byliśmy więc dla gospodarzy równie ciekawym zjawiskiem jak oni dla nas. Pokazali nam z zachwytem widoczną poniżej dolinę Valbony, z której pochodzili, a dowiedziawszy się, że zmierzamy na Kołatę, zaczęli karmić. Czym chata bogata - miodem od własnych pszczół, świeżo zrobionym serem. Aż poczuliśmy się nieswojo, bo pieniędzy żadnych przyjąć nie chcieli. Zanim się obejrzeliśmy było południe. Mieliśmy już ruszać, ale z wnętrza szałasu zaczął się wydobywać aromat kawy. Kobieta przygotowywała ją na sposób turecki, gotując z cukrem w niewielkich metalowych naczynkach. Wrzącą przelewała do małych filiżanek, które jakimś cudem zalegały pośród zgoła niesalonowych akcesoriów. Na koniec jeszcze musieliśmy z gospodarzami wychylić rakię, i serdecznie żegnani z wirującą przed oczami tanecznie Kołatą, ruszyliśmy w drogę.

Paweł Wroński

INFO