Litewskie smaki

Drukuj
zdj. shutterstock
Nie pojechałam do Wilna jeść, raczej dotknąć murów celi Konrada w Klasztorze Bazylianów i pokłonić się Matce Boskiej Ostrobramskiej. Ale jadłam. I nie żałuję!

Główna ulica wileńskiej starówki, ta która kończy się Ostrą Bramą, to królestwo blinów, cepelinów i bursztynu. Po drugiej stronie granicy, w Polsce, ziemniaczane kluski w kształcie sterowców nazywają się kartacze, tu cepeliny. Nadziewane różnymi mięsami, podawane są w licznych knajpkach starówki obowiązkowo z dodatkiem gęstej, kwaśnej śmietany. Czasami obok śmietany występuje sos grzybowy. Są ogromne, świeżo gotowane, podawane bezpretensjonalnie bez dziwnych ozdób i dodatków. Ot ziemniaczana klucha polana śmietaną. Wnętrze kryje aromatyczny sos i upieczone mięso. Najbardziej zdumiewa ich rozmiar – są ogromne. Porcja to zazwyczaj dwa ale to dla raczej dla ciężko pracującego faceta. Lepiej zamówić jedną porcję na dwie osoby. Obok cepelinów, knajpki wileńskiej starówki polecają bliny czyli placki ziemniaczane. Nie wiem, czy to kwestia szczęścia czy też wszędzie tu podają je świeżutkie, chrupiące, prosto z patelni. Do tego obowiązkowo śmietana. Do picia znakomity kwas chlebowy. Na wynos, czyli do Polski warto zabrać chleb. Typowy wileński chleb jest ciężki, ciemny i słodkawy. Może leżeć i tydzień i nie traci smaku. Jeśli na trasie naszej litewskiej wycieczki znajdą się też Troki, prastary zamek księcia Witolda, zaznamy tu kulinarnych emocji innego zgoła rodzaju. W Trokach mieszka malutka ale wyrazista społeczność Karaimów. Ich wiara to odłam judaizmu. Natomiast kuchnia z daleka pachnie Wschodem. Wzdłuż głównej ulicy ciągną się charakterystyczne domy. Każdy ma po trzy okna – jedno dla Boga, drugie dla księcia, trzecie dla gospodarza. Ulica prowadzi do jeziora. Na wyspie wznosi się malowniczy zamek książąt litewskich. Na brzegu ciąg restauracji i barów. Głównym daniem są tu kybyny. To pierożki z krucho-drożdżowego ciasta faszerowane mięsem, mocno doprawionym przyprawami. Z nadgryzionego kybyna wycieka aromatyczny, pachnący czosnkiem, mięsny sos. Znów więc kluski z mięsem ale zupełnie inne niż wieleńskie cepeliny. Warto spróbować tych najbardziej egzotycznych, z baraniną, choć dla turystów przewidziano także o wiele mniej aromatyczne kybyny z kurczakiem. Do picia oczywiście kwas chlebowy. A może nawet kieliszeczek litewskiego miodu pitnego? Są wspaniałe.

Monika Węgrzyn