Podlaski specjał

Drukuj
zdj. shutterstock
Ciasto wilgotne, smaczne, niezwykle aromatyczne. Jasne paski poprzecinane węższymi ciemnymi paskami. Z wyglądu jakby pień drzewa. To oczywiście sękacz.

O jego powstaniu krążą legendy. Pierwszy w Polsce wypieczono ponoć na cześć królowej Bony. Ale wcześniej jadali go Jaćwingowie, z wdziękiem obracając rożen nad płonącym ogniskiem. To możliwe, bo technologia jest rzeczywiście prosta. Ciasto ucierane o odpowiedniej gęstości i ogromnej ilości wbitych doń jaj (40 jajek na kilogram mąki!) opieka się na rożnie. Dziś źródłem ciepła nadal jest otwarty ogień, nie płonący co prawda w ognisku, tylko w piecu, ale obracać nadal trzeba ręcznie. Aby zrobić sękacz z 40 jajek, trzeba kręcić wałkiem trzeba 3 godziny! Bez przerwy! Zewnętrzna warstwa opieka się i brązowieje, nadmiar ciasta skapuje, tworząc ozdobne „sęki” a zapach oszołamia. Dziś sękacz to specjalność Podlasia. I nie jest to smakołyk dla turystów – sękacz to obowiązkowe ciasto na wszelkie rodzinne okazje a do pań słynących z mistrzostwa w jego pieczeniu ustawiają się długie kolejki.

Redakcja