Utopence „U Zachariáše”

Drukuj
zdj. Paweł Wroński
Na południowych Morawach leży miasteczko Telč. Przegląda się w wodach rybnego stawu i imponuje rynkiem długim jak serdelek.

Najdłuższą pierzeję wyznacza aż 25 kamieniczek z fasadami z każdej niemal epoki. Są barwne i wesołe. Zaglądają do fontanny na środku rynku. Zerkają oknami, a to w kierunku zamku i gotyckiej fary, a to na gospodę „U Zahariaše”. W tamtą stronę trochę jakby częściej. Telč na brak knajp nie narzeka, bo to miejscowość wpisana na listę UNESCO i gości ze świata kręci się mnóstwo. Ale U Zachariasza jest klimatycznie. Tłoczno, a oświetlenie niezbyt rzęsiste. Dziura, że strach. Ba, w poczytnym zwłaszcza wśród Anglosasów internetowym serwisie Tripadvisor skrytykowano ją nawet: „Not the best place to eat”. No cóż, hamburgerów tam rzeczywiście nie podają. A jednak miejscowi siedzą właśnie tutaj, a to przecież coś znaczy. I na stołach, w kuflach złoci się przed nimi piwo. Z pianką. W karcie natomiast dominują zakąski, wśród których poczesne miejsce zajmują Utopence. Platon mówił, że na szczycie idei świata świeci idea dobra. Parafrazując wielkiego filozofa, Czesi mogą powiedzieć, że na szczycie idei zakąsek pysznią się utopence... Marynowane kiełbaski najbliższe naszym serdelkom, wyjmowane ze słoika, czasem z beczki, gdzie spoczywają sobie w korzennej zalewie octowej w towarzystwie cebuli, a czasem także kapusty. Palce lizać, rozkoszować się lekko kwaśnym posmakiem, i... pić piwo! A nie krytykować, jeśli się do istoty rzeczy nie dotarło!

Paweł Wroński

INFO