W kręgu Spritza

Drukuj
zdj. Paweł Wroński
Spritz znakomicie orzeźwia, pobudza zmysły i poprawia samopoczucie. Kultowy drink kojarzy się przede wszystkim z Wenecją, gdzie pije się go niemal rytualnie. Pod innymi nazwami z racji zmodyfikowanej receptury, jego wariacje obecne są we wszystkich regionach północno-wschodniej Italii.

Kluczem do sukcesu są proporcje, których nawet spontaniczni Włosi trzymają się konsekwentnie. 40% stanowi musujące białe wino. Kolejne 30% to prozaiczna woda sodowa. Składu dopełniają Campari, Select albo inne ziołowe likiery, czyniące go bardziej wytrawnym. Najczęściej jednak jest to  Aperol, który nadaje napojowi charakterystyczną pomarańczową barwę z krystalicznym połyskiem. Plasterek pomarańczy czy otoczka z cukru na krawędzi szklanki lub kieliszka, w których się drink serwuje, smaku wprawdzie nie zmieniają, ale dodają estetyki. Lód gwarantuje odpowiednią temperaturę i orzeźwienie. Kto wpadł na ten pomysł, nie wiadomo. Tradycja rozcieńczania wina wywodzi się bowiem z czasów starożytnych i wciąż hołdują jej zamieszkujące północne stoki Alp narody. W zaskakującej niemieckością weneckiej nazwie Spritz, pobrzmiewają echa historii. Konkretnie wielowiekowej przynależności do habsburskiego imperium, a w konsekwencji nieuniknionych wpływów kulturowych spoza Alp. Spritz w dzisiejszej formule z pewnością nie jest jednak starszy niż Aperol, pomarańczowy likier z dodatkiem ziół wylansowany przez braci Luigi i Silvio Barbierich z Padwy w 1919 roku. Wenecjanie, przygotowując swój sztandarowy drink mieszają więc dziś to, co w ich regionie najlepsze. Prosecco, czyli lokalną alternatywę szampana, powstającą w winiarniach alpejskiego przedgórza w rejonie malowniczych miasteczek Conegliano i Vittorio Veneto z wywodzącym się z pobliskiej Padwy Aperolem. Jednak na podobnej zasadzie miesza się tutaj także Prosecco z Selectem - wytrawnym likierem o mrocznej barwie. Dla miasta Vicenza charakterystyczna jest rabaltà, ewidentny efekt globalizacji kultury, bo to mix czerwonego wina z Fantą. Ba, winiarnia Cantine Riondo z Werony rozpoczęła w 2010 roku butelkowanie drinku o nieco wzbogaconym składzie. Produkuje dziś około 400 tysięcy butelek rocznie i eksportuje do 15 krajów na świecie pod  nazwą iSpritz. W Padwie popularne jest mieszanie Prosecco z woda sodową i Cynarem, wytrawnym likierem, wytwarzanym tradycyjnie z 13 aromatycznych ziół. W Triescie i Udine, a więc w sercu Friuli Wenecji Julijskiej Prosecco zastępuje się chętnie miejscowymi, delikatnymi, wytrawnymi białymi winami. Zaś w otoczonym wysokimi górami Trentino, które należało do monarchii austro-węgierskiej najdłużej, bo do końca I wojny światowej, musującym winem typu spumante, pochodzącym z zakładów Ferrari (zbieżność nazwy z marką samochodów jest przypadkowa). W sąsiadującym z Trentino niemieckojęzycznym Południowym Tyrolu przez Spritz rozumie się wciąż, tak jak za Alpami, każde rozcieńczone wodą wino, niekoniecznie musujące. Jedynie zmieszane dodatkowo z wytrawnym likierem nazywa się Venetian, wskazując na inspirację receptury. Kultura Spritza sięga po Lombardię, do Brescii, gdzie dołożywszy do weneckiego drinku oliwkę, nazywa się go Pirlo (bardziej oficjalnie Spritz Bresciano). Kultowy drink gasi skutecznie pragnienie strudzonych turystów. Im jednak miejsce bardziej „turystyczne”, tym przezorniej jest sprawdzić, ileż to cudowne orzeźwienie będzie nas kosztowało. Zazwyczaj wystarcza 3, góra 4 euro. Jednak na rachunku za Spritz, którym raczyłem się w towarzystwie przyjaciółki i jej siostry pod pomnikiem weneckiego kondotiera Bartolomeo Colleoniego stało czarno na białym 7,50 za szklaneczkę. Orzeźwienie szlag trafił, i zrobiło się na prawdę gorąco!

*Aperol i jego historia na stronach producenta; znajduje się tam również sekcja poświęcona Spritzowi: www.aperol.com

Paweł Wroński