Żeby życie miało smak

Drukuj
http://files.gadu-gadu.pl/gessler-ikonowicz-880effb8f8c4a70a3863aadc7e0ebf12cb960fd8.jpg
Magda ma dzisiaj urodziny. I znów się nie zobaczymy. Jest gdzieś w Afryce, pracuje dla korporacji medialnej.

Kiedyś zapytany o to, co robi bohater Hemingwaya, który był przewodnikiem na safari dla bogatych klientów, odpowiedział „Sprzedaję swą żywotność”. W naszej ponurej rzeczywistości im mniej jest prawdziwego życia, smaku, zapachu, furii i talentu, tym bardziej potrzebują mojej siostry. I dla nas zostaje bardzo mało. Oglądam ją więc w telewizji i nie narzekam. W końcu już jesteśmy duzi i każdy ma swoje życie.

Pytają mnie, co ja powiem na to, że moja siostra jest kapitalistką? Zwykle ideolodzy krwawego, darwinowskiego systemu mawiają, że lepiej jeść lunch niż być lunchem. Magda uniknęła tego dylematu. Ona przyrządza lunch, a telewidzowie liczni i o wiele mniej liczni klienci jej drogich, snobistycznych knajp się oblizują. Smakuje, więc o co te pretensje? Kiedy w czerwcu po masakrze na placu Tienamen w Pekinie urządziliśmy głodówkę protestacyjną pod chińską ambasadą, przyjechała do nas Joan Baez i zaśpiewała, a kiedy po tygodniu bez jedzenia weszliśmy, chudzi, zarośnięci z przepaskami z chińskimi napisami na czołach do pierwszej eleganckiej knajpy Magdy, eleganccy klienci zaczęli wstawać z miejsc, przestraszeni naszym widokiem. I wtedy mieliśmy najlepszą ucztę w życiu, wspaniała chińszczyznę z hiszpańskim rosé.

Kiedy po raz pierwszy wybrano mnie do Sejmu, Magda była dumna ze swego sławnego brata. Dziś ja jestem równie dumny ze sławnej siostry, jak ona wtedy. Żyjemy w różnych bajkach, ale taką samą pełnią życia, która wielu drażni. Bo dzisiejsze czasy wbrew pluralistycznym zapowiedziom są do bólu zuniformizowane. Kultura masowa jak papka zalepia usta i oczy, a ona się w tym nie mieści i daje radę. Dlatego ten i ów szczypie, ale nie o Magdzie pisał Veblen swą „Klasę próżniaczą”. Nie znam nikogo, kto by tak harował, żeby dogodzić tym, którzy mają dużo czasu, aby spożywać wykwintne dania. Ale ostatnio coś się w jej życiu zmieniło. Trafiła pod strzechę. Do milionów domów. I wniosła tam wiele życia, które tak zabija codzienna rutyna. Stała się własnością tych wszystkich, którzy na co dzień ze strachu i przyzwyczajenia tłumią w sobie spontaniczne odruchy, ale mogą choć popatrzeć jak ktoś „daje czadu”.

Nawet jeżeli macie pożywienie bogate w białka, witaminy i takie tam, nie sposób go przełknąć bez odrobiny soli, pieprzu, oregano, bazylii, kolendry… I po to właśnie jest Magda. Żeby życie nie było mdłe. Wszystkiego najlepszego siostrzyczko!

Piotr Ikonowicz