100 lat Teatru Polskiego

Najpierw tłum fotoreporterów obfotografowywał tłum celebrytów, godnie pozujących na czerwonym dywanie. Potem była dwu i półgodzinna uczta dla ucha i rozumu, a po niej godzinny serial podziękowań dla wszystkich, bez których teatr nie mógłby istnieć: od inspicjentek po mecenasów.

Kiedy dyrektor Seweryn ogłosił, że patronem teatru zostanie jego założyciel - Arnold Szyfman, z upału i wrażenia zemdlał na scenie kosz białoczerwonych róż. Po oficjałce wszyscy przemiesili się do foyer (włącznie z postawionymi do pionu kwiatami), aby zjeść tort, wznieść toast, jeden, drugi, piąty i bawić się do rana na wystawnym bankiecie. Jedzenie było ładne, w malutkich porcyjkach i było go na tyle dużo, że każdy mógł skosztować jakiegoś ptifurka.

29 stycznia 1913 roku Arnold Szyfman, Żyd i wielki miłośnik polskości, otworzył Teatr Polski w Warszawie. Było to jego całkowicie prywatne przedsięwzięcie. W dniu otwarcia wystawił dramat romantyczny „Irydion” Zygmunta Krasińskiego. Rzecz o polityce, etyce, religii i zdradzie. Tragedia, w której (jak to w tragedii) każda decyzja test zła a każdy bohater staje się przegranym. Wyjątkowo przenikliwy tekst o polityce, wojnie i zemście.

100 lat temu „Irydion” był oczywistą aluzją do tragedii powstania 1831 roku. 100 lat później „Irydion”, wystawiony „na urodziny” przez obecnego dyrektora teatru Andrzeja Seweryna, jest uniwersalną przypowieścią o dramacie człowieka zanurzonego w świat polityki i walki. Rzecz dzieje się w 222 roku, kiedy psychopatycznego cesarza Heliogabala, za sprawą buntu wzniesionego przez Irydiona (greka nienawidzącego rzymian) zastępuje inny Rzymianin, waleczny Aleksander Sewer. W czasach kiedy Krasiński pisał dramat, wykształceni ludzie interesowali się antykiem, starożytną Grecją, dziejami cesarstwa rzymskiego, a bohaterami ich wyobraźni byli wojownicy, filozofowie i władcy. Dzisiejszą wyobraźnią nie rządzą już antyczni bohaterowie, tylko Dr House i Dexter. Przez co jesteśmy ciut gorzej wykształceni tym, co nazywa się wykształceniem klasycznym.

Nie ma sensu tłumaczyć, o czym jest spektakl, żeby nie odbierać widzom przyjemności własnych odkryć. Zachwycający natomiast jest język, który pada ze sceny. Język, zakładający, że widz jest inteligentny i rozumie, co się do niego mówi. Choćby dla tego warto pójść na to przedstawienie, któremu krytycy przypięli łatkę „niezrozumiałego”. Kto nie rozumny ten nie zrozumie.

„Irydiona” w reżyserii Seweryna ilustruje i wypełnia genialna muzyka skomponowana przez Ola Walickiego, występującego na żywo, na scenie, wraz z Maciem Morettim i Wacławem Zimplem. Muzycy pełnią w spektaklu rolę, jaka przypada w tragediach chórowi. I są w tej roli, odgrywanej bez słów jedynie muzyką, absolutnie genialni. Budują nastrój, przestrzeń, poczucie czasu i dramatu. Ciut gorzej jest z aktorami, którzy deklamują tekst poddając się jego rytmowi a nie sensowi. Do tego zdarza się im seplenić, gubić w scenicznym ruchu a ich ciała dalekie są od znanych nam z rzeźb przedstawiających gladiatorów i wojowników. Wyjątkiem jest obsadzony w roli Irydiona Krzysztof Kwiatkowski, który z sylwetką i postawą boksera jest w swej roli absolutnie wiarygodny.

Kto chce posłuchać przenikliwego, inteligentnego tekstu naszego „trzeciego wieszcza” i zanurzyć się w dźwiękach genialnej muzyki Walickiego, niech już rezerwuje bilet!

Redakcja

fot. Robert Jaworski

Rezerwacja : www.teatr-polski.art.pl/pl/repertuar/

Irydion, premiera: 29.01.2013,
czas trwania: 2h 30min, 1 przerwa

Autor: Zygmunt Krasiński
Adaptacja: Andrzej Seweryn
Reżyseria:  Andrzej Seweryn
Scenografia: Magdalena Maciejewska
Kostiumy: Dorota Kołodyńska
Stylizacja fryzur: Jaga Hupało
Muzyka: Olo Walicki
Reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
Ruch sceniczny: Leszek Bzdyl
W roli Irydiona: Krzysztof Kwiatkowski