Noc magii i milości

Zbliża się najbardziej czarowna noc w roku: wigilia św. Jana, przesilenie letnie, kiedy cały wszechświat otwiera się na czary i miłość.

Wieczór przesilenia letniego jest świętem czarownic. Jak świat długi i szeroki, właśnie w nocy z 23 na 24 czerwca zbierają one zioła, z których powstaną miłosne eliksiry, poduszki marzeń czy też kukiełki, symbolizujące nieszczęśników na których zechcą rzucić swój urok. Dlaczego? Bo wszystkie magiczne i mistyczne właściwości roślin najmocniejsze są właśnie tej jednej, jedynej nocy. I tej jednej, jedynej nocy gdzieś tam w lesie, wśród mchów i liści na kilka godzin rozkwita kwiat paproci. Zioła zerwane w wigilię Świętego Jana odpędzać miały wszystkie choroby. Wybierając te cenne leki kierowano się przede wszystkim ich wyglądem: kwiaty powinny przywodzić na myśl małe słońca, z promieniście rozłożonymi płatkami. A więc były wśród nich złocienie, rumianki, nagietki... Jednak najbardziej ceniono bylicę. Ozdabiano nią drzwi domów wierząc, że odpędza złe uroki i przyciąga zalotników. Z kolei arcydzięgiel pomagał się pozbyć jadów i trucizn z ciała, a cykoria pomagała w rzucaniu złych uroków. Przed demonami zabezpieczał dziurawiec, a lubczyk i jemioła przynosiły szczęście w miłości. Pomyślność i zdrowie dawały rumianek, szałwia i tymianek (tego ostatniego używano przed rycerskimi turniejami dla wzmożenia siły).

Z roślin także wróżono – na przykład ze szczypiorku. W noc świętojańską dziewczęta wiązały na zielonych trawkach różnokolorowe nitki – każda oznaczła innego kawalera. Ten szczypiorek, który najwięcej wyrósł do rana, symbolizował chłopca o najpoważniejszych zamiarach. Bardzo wiele można było też wyczytać z krzaczków cząbru. Stawiano obok siebie dwie rośliny, mające uosabiać parę zakochanych. Jeśli ich rosnące gałązki połączyły się, przed młodymi rysowała się różowa przyszłość. Ci, którzy nie poznali dotąd miłości, mieli tej nocy niezawodny sposób na odnalezienie swej drugiej połowy. Musieli tylko w absolutnym milczeniu narwać polnych kwiatów i ułożyć je w girlandę, a potem, o północy oblać je wodą, mówiąc „Najmilszy przychodzi pić”. I jeśli miłość miała nadejść niebawem, na dnie naczynia ukazywała się twarz ukochanej osoby.

mow