Kochajmy goździki

Drukuj
zdj. living4media/Free
Goździki padły ofiarą Peerelu. Wciąż kojarzą się z akademią ku czci i witaniem delegacji zza wschodniej granicy. Niestety.

W Polsce Ludowej goździki były w sprzedaży przez cały rok. Jako jedyny chyba kwiatek, bo wtedy panowała jeszcze tak zwana sezonowość kwiatów ciętych. Tulipany kupowało się w maju, latem róże, a jesienią królowały chryzantemy. Natomiast goździki były o każdej porze roku. Zimą miały rachityczne, łamliwe łodygi. Wymagały trzymania głowami w dół i tak były często wręczane. No chyba, że były w tutce z celofanu. Do tego gałązka asparagusa i szmaciana wstążeczka. Na dole zaś sreberko. To sreberko to oddzielna historia - pierwotnie przeznaczone do wyrobu kapsli na butelki mleka - było „organizowane” z fabryki i wykorzystywane przez kreatywne kwiaciarki. Na słynnym, warszawskim bazarze Różyckiego bywały też goździki zielone i niebieskie – farbowane tuszem lub farbkami do tkanin – przebój lat siedemdziesiątych.

Tak było kiedyś. Teraz goździki są zupełnie innej jakości. W sprzedaży znajdują się nawet takie uprawiane w Kolumbii i innych ciepłych krajach. Dzięki dużej ilości światła i żyznej glebie mają mocne łodygi i piękne kwiaty. Kolory goździków też bywają niezwykle interesujące. Nie są już sztucznie farbowane, ale powstają dzięki pracy ogrodników i genetyków. Udało się wyhodować między innymi goździki zielone, seledynowe, wrzosowe, fioletowe, a nawet brązowe. W dodatku wiele odmian przepięknie pachnie.

Poza dużymi, najbardziej znanymi goździkami, są odmiany gałązkowe, miniaturowe i chińskie. Wszystkie mają jeszcze jedną ogromną zaletę: są niezwykle trwałe. Nie tylko bardzo długo stoją w wazonie, ale łatwo znoszą też dłuższy brak wody. Nadają się dzięki temu do wiązanek i dekoracji ślubnych i funeralnych. Dzięki swej trwałości były też kiedyś najczęściej stosowanym kwiatkiem do butonierki.

Kupujmy więc częściej goździki, kochajmy je i odczarujmy złe skojarzenia z poprzedniej epoki.

Ula Zaborowska