Wszystko na biało

Drukuj
zdj. living4media/Free
Wspominam ją jako koszmar dzieciństwa: Elegancję. Najbardziej doskwierała mi na święta Bożego Narodzenia, które czułam to przecież, powinny być kolorowe, brokatowe i błyszczące.

Tymczasem w moim domu stała niczym Królowa Śniegu wysoka pod sufit świerkowa choinka ubrana na szkliście biało. Miała na sobie suknię z srebrno-białych bombek w kształcie szyszek, niektóre były zrobione z prawdziwych szyszeczek pomalowanych na biało i obsypanych srebrnym pyłem. Wśród gałązek siedziały srebrne ptaszki z białymi piórami, w srebrnych lichtarzykach migotał ogień białych świeczek. Nawet na gałązkach był biały śnieg z waty, a od srebrnego czubka po podłogę spływały srebrne włosy połyskliwej lamety. Mama miała dobry gust… Nie powiem, żebym zazdrościła innym ich choinek, bo jakiś wrodzony instynkt estetyczny podpowiadał mi, że „nasza ładniejsza”, ale z drugiej strony moja przekorna namiętność do kiczu sprawiła, że kiedy dorosłam to na przekór mamusi, moje choinki i święta były całe… czerwone. Kiedy się mówi A trzeba powiedzieć też B, jak mawiała moja babcia. Przez kilkanaście lat samodzielnego świętowania zgromadziłam setki bombek, szklanych figurek, świętych i reniferów - wszystkie czerwone… Już w zeszłym roku chciałam je wyrzucić, oddać, podarować, wysypać przez okno… Wyrok został odroczony. W tym roku już, już pojechałyby do domu dla uchodźców, gdybym w Internecie nie trafiła na genialny pomysł na uratowanie mojej czerwonej kolekcji. Pomysł jakby żywcem przeniesiony z mojego rodzinnego domu. Wszystko na biało. I to prostym jak cep sposobem. Wystarczy rozrobić trochę szybkoschnącego gipsu i po kolei zanurzać w nim ozdoby ze sznureczkami włącznie. Genialne! Dobrze, że moje cudowne dzieci są już na tyle dorosłe, że od lat marzą o tym, żeby wszystko w moim domu pomalować na biało. Szkoda, że mama mówi, że tym razem ma święta w głębokim poważaniu, tak głębokim, że jedzie do sanatorium. Nie zobaczy, że wyszło na jej.

Maryla Musidłowska