Kolacja według Lejzorka Rojtszwańca

Drukuj
zdj. materiały prasowe
Z ogromną przyjemnością donoszę, że dane mi było wziąć udział w znakomitym wydarzeniu kulinarno-teatralnym, na które niniejszym serdecznie wszystkich zapraszam!

Pamiętają Państwo takie oto menu:  „Ja jadłem na przykład , siekaną wątróbkę z jajkami. To jest raz. Ja jadłem gęsie szyjki z kaszą gryczaną. To dwa. Ja jadłem skwarki i ja jadłem knedlach, i ja jadłem galaretę. To już jest, mam wrażenie, pięć. Ale na co ten głupi rachunek? Ja jadłem sto dań! Kura! Ale ja jestem idiota, ja zapomniałem o rybie faszerowanej. Była podana z ćwikłą z chrzanem, potem kugiel z rodzynkami, cymes ze śliwkami i rzodkiew z imbrem…” To oczywiście menu wesela Drawkina, najwspanialsze wspomnienie kulinarnego tytułowego bohatera powieści „Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca”. To właśnie ta opowieść Ilii Erenburga stała się kanwą teatralnej opowieści, którą wystawiono ostatnio w Folwarku Badowo, ku ogromnej uciesze zgromadzonej tłumnie publiczności.

Folwark Badowo to miejsce gdzie działa nie tylko hotel z cudowną restauracją ale też scena teatralna, na której aktorzy teatrów łódzkich i warszawskich wystawiają spektakle ku uciesze swojej, rodzin, przyjaciół i gości. Najnowsza premiera to  „Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca”. W postać tytułową wcieliła się Joanna Fidler a pozostałych 27 postaci zagrał Paweł Pabisiak, zupełnie niesamowicie zmieniając się w kolejnych bohaterów z szybkością superkameleona. W kameralnej sali gości powitał mistrz ceremonii - Piotr Bikont reżyser spektaklu oraz wydarzenia kulinarnego jakim była następująca po nim kolacja. Na widowni było tłoczno. Spektakle w Badowie cieszą się renomą, która ściąga tu widzów z całej Polski. (Warto zarezerwować bilet aby nie jechać na próżno!) Światła przygasły i z dużą szybkością potoczyło się przed naszymi oczami życie Lejzorka. Pełne było sytuacji nadzwyczajnych, tragicznych i zabawnych. Śmialiśmy się jednak z umiarkowaniem.  Przed nieokiełznanym chichotem powstrzymywało nas przeczucie, że ta prześmieszna  historia nie może jednak dobrze się skończyć.  Ale nie będę Państwa zanudzać biografią Lejzorka, którą tak znakomicie opisał Erenburg i przejdę do kolacji, która ode mnie domaga się opisu. Bo,  gdy spektakl się skończył, stałym badowskim obyczajem, także my, widzowie, mieliśmy możność zakosztowania delicji z weselnego menu Drawkina! Z sali teatralnej przeszliśmy do jadalni, gdzie już czekała na nas biesiada. Podano: gęsi pipek, gęsie szyje faszerowane kaszą gryczaną z grzybami, cymes ze śliwkami, chałkę, macę, rzepę z imbirem, zupę z czerwonej soczewicy, żydowski kawior,  rybę faszerowaną i  ćwikłę z chrzanem. Omal nie pękłam ale warto było. Zjadłam 4 porcje rzodkwi z imbirem i kolendrą. Smak uwiódł mnie zupełnie. Myślałam, że o rzodkwi wiem już wszystko, ale myliłam się. To było odkrycie! Cudowne, upieczone na miejscu chałki wspaniale akompaniowały rybie w galarecie. Do niej perfekcyjna ćwikła z chrzanem. Gęsie szyjki ujawniały przy bliższym poznaniu kaszowe wnętrza a cymes rozpływał się słodyczą po podniebieniu. Hitem była zupa z soczewicy (3 dokładki) a najmniej trafiły do mnie gęsie pipki, które jednak inny pożerali z widocznym upodobaniem.  I tak zakończył się ten wieczór pełen artystycznych wzruszeń i kulinarnych rozkoszy. Piękny był i do dziś wspominam go mile i pragnę powtórzyć przy najbliższej okazji . (Następny spektakl „Lejzorka” w majówkę!)

Folwark Badowo, rezerwacje, informacje: http://folwarkbadowo.com/

Monika Węgrzyn