Erica z Afryki

Drukuj
zdj. shutterstock
Pierwsze dni jesieni kojarzą się nieodmiennie z kwitnącymi wrzosami. Ale czy wszystkie rośliny, które tak nazywamy są nimi w rzeczywistości?

Pierwsze dni jesieni kojarzą się nieodmiennie z kwitnącymi wrzosami. Ale czy  wszystkie rośliny, które tak nazywamy są  nimi w rzeczywistości?

Najczęściej spotykaną w naszym klimacie odmianą wrzosu jest – jak sama nazwa wskazuje – wrzos pospolity (Calluna vulgaris ). Jego niewielkie krzaczki występują w lasach i na ich obrzeżach. Tworzą także rozległe wrzosowiska. Lubią zdecydowanie kwaśne podłoże  i lekko zacienione lub słoneczne stanowiska. Dawniej nie były często uprawiane w ogrodach, ale od kilku lat cieszą się sporym powodzeniem. Można je uprawiać pod drzewami, pod iglakami i wśród innych kwasolubnych roślin, na przykład rododendronów.

Mają jednak groźnego konkurenta. Spokrewniony z nimi wrzosiec delikatny  (Erica gracilis) króluje w kwiaciarniach i sklepach ogrodniczych, kusząc wyrazistymi kolorami i niezwykłą obfitością kwiatów. Na pierwszy rzut oka są do wrzosów łudząco podobne, z bliska widać jednak różnice w ulistnieniu i kształcie kwiatków. W przeciwieństwie do łuskowatych liści wrzosów, te wrzośców są igiełkowate, a kwiaty przypominają lampiony, w kolorach od białego poprzez bladoróżowy do ciemnoamarantowego.  W przeciwieństwie do wrzosów nie wymagają tak kwaśnego podłoża. Nie są rodzimymi roślinami naszej flory, sprowadzono je do Europy w latach dwudziestych XIX wieku, z południowej Afryki. Większość wrzośców sprzedawanych w kwiaciarniach jesienią, nie nadaje się do uprawy w ogrodzie, ponieważ nie znosi mrozów. Można jednak wykorzystać je do ozdoby balkonów, tarasów i mieszkań. Ładnie wyglądają także po zasuszeniu, ponieważ zachowują intensywną barwę kwiatów.

Większość wrzośców jest sprzedawana w niewielkich doniczkach z podłożem torfowym, które bardzo szybko przesycha. Jeśli chcemy, aby roślina dłużej nas cieszyła swoją urodą, należy przesadzić ją do większej doniczki z ziemią próchniczą.

Ula Zaborowska