Cudowne pektyny

Drukuj
Dokonałam epokowego odkrycia na własne potrzeby. Jestem z siebie dumna. Czy słusznie? Oceńcie sami.

Moje dzieci uwielbiają dżemy. Niestety dżem to głównie cukier z domieszką wygotowanych owoców. Żeby się utrzymał do wiosny trzeba dać kilo cukru na kilo owoców. Masakra! Jest cukier żelujący, niby mniej cukru ale po dokładnej lekturze składu tegoż cukru zrezygnowałam. Mam awersję do „E” wszelkiego rodzaju. Czytając starą książkę kucharską dowiedziałam się, że do niektórych owoców  można dać mniej cukru, gdyż zawierają dużo pektyn. Tu włączyłam niezastąpione google i już po tygodniu byłam właścicielką torebek zawierających pektynę. W przepisie jest, że na kilo owoców wystarczy pół kilo cukru i rzeczona torebka pektyny. Zrobiłam jagody według przepisu. Wyszły świetnie ale nadal za słodkie. Do moreli dałam 30 dag cukru na kilo i pektynę według przepisu. W smaku super ale ciut za gęste. Wniosek – do gęstych owoców pektyny mniej trzeba. W każdym razie uważam, że trafiłam na dobry trop. Oczywiście sprawdziłam skład torebki z napisem „pektyna” i dowiedziałam się, że 100 procent to pektyna amidowana. To mnie trochę zaniepokoiło. Więc znów google i tu szok. Pektyna amidowana to E440! Ale spokojnie! Dalsze śledztwo wykazało, że E440 można dawać każdemu, nawet niemowlakom i to w nieograniczonych ilościach. Uffff… Nie każde „E” takie złe. Teraz uzbrojona w pektyny przechodzę na poziom drugi – dżem z pektyną i stewią. Zero cukru, same owoce i pektyna. Ten eksperyment w następny weekend. Będę donosić. Na razie z czystym sercem polecam pektynę. 30 dag cukru na kilo owoców to max. Sercu matki znaczniej lżej.

Monika Węgrzyn