Witajcie młode kartofelki!

Drukuj
zdj. shutterstock
Są! Już są! Kształtne, malutkie irgi z polskich pół! Dawajcie je na stół! Sprawa jest prosta. Myjemy, gotujemy, krasimy masłem i posypujemy koperkiem. A są jeszcze inne, nie mniej apetyczne sposoby!

Zacznijmy od sposobu obróbki termicznej. Tu widzimy dwa warianty – gotujemy lub pieczemy. Piec należy w folii, aby zbytnio się nie przesuszyły. Dotyczy to zwłaszcza grilla, na którym z młodych kartofelków często zostaje tylko pusta skórka. Zawinięte w folię możemy piec lub grillować bezpiecznie. Gdy są już miękkie można na chwilę włożyć je do piekarnika (położyć na grillu) bez przykrycia, skropione oliwą i posypane ziołami aby lekko się przypiekły. Takie pieczone kartofelki obtoczone w ziołach i posypane grubą, morską solą to nie lada przysmak.

Drugi wariant to ugotować ziemniaczki w wodzie. Potem można je podać tradycyjnie z masłem i koperkiem. Można też polać je tłuszczem, posypać natką lub koperkiem i polać śmietaną. Do tego zestawu czasami dodaje się zrumienioną cebulkę lub/i skwarki na okrasę.  Do picia kwaśne mleko.

W wersji „na bogato” możemy podać ziemniaczki na podłożu z szynki parmeńskiej lub wędzonego łososia. Z dodatkiem gęstej śmietany i ziół oczywiście. Młode ziemniaki lubią towarzystwo ziół. Najbardziej zaprzyjaźnione są z koperkiem i natka, choć dobrze czują się też z nieco snobistycznym rozmarynem. Warto oczywiście próbować też własnych połączeń. Tylko trzeba się śpieszyć – czas młodych ziemniaków szybko mija.

mow