Co z pigwą?

Drukuj
zdj. shutterstock
Gruszkopodobna, tajemnicza i mocno nieprzystępna pigwa. Nikt do końca nie wie co z nią zrobić.

W Polsce z rzadka spotykamy ją na bazarach, pewnie dlatego, że nasza pigwa jest niepozorna, jakby skarłowaciała. Hodujemy ją w ogrodach dla jej pięknych, czerwonych kwiatów, jednak owoce wydają nam się zbędne. Tymczasem zainteresowani nalewkami panowie znają przecież słodko-cierpki smak pigwówki, wyjątkowo aromatycznego trunku o obłędnym, pomarańczowym kolorze. To chyba podstawowa polska konotacja pigwy, prawda? Tymczasem w mojej pamięci zachował się obraz z targu w Madrycie, kiedy to nie mogłam oderwać wzroku od tych owoców. Obracałam w dłoniach wyjątkowo duże egzemplarze, wdychałam ich aromat i wiedziałam, że muszę zrobić z nich coś wyjątkowego. Niedaleko sprzedawcy pigw swój towar zachwalał serowar, oferujący wiosenne, lejące się krowie sery z pierwszego mleka. Ich słony smak w połączeniu z nieco mdłą i mocno tłustą konsystencją był idealnym towarzystwem dla aromatu pigwy. Czy wiecie, że słowo „marmelada” (od portugalskiego „marmelo”) oznacza dosłownie ni mniej ni więcej tylko wygotowane w cukrze pigwy? Dziś marmelada w języku polskim zmieniła się w marmoladę i nazywamy nią cukrowe przetwory z dowolnych owoców ale to właśnie pigwa była prekursorką tego sposobu ich konserwowania. Niebagatelną rolę w upowszechnieniu marmelady odegrała wyjątkowo wysoka zawartość pektyn, dzięki którym nasz wyrób po zastygnięciu jest sztywny i daje się kroić na plastry. Proponuję powrót do tradycji, niech na półkach naszych spiżarń obok nalewki zagości też marmelada!

Magda Gessler