Rydzowe wspomnienia

Drukuj
zdj. shutterstock
Gdy mieszkałam w Hiszpanii rydze o tej porze roku leżały na bazarach w skrzyniach, jak kartofle. Były niemal na każdym stoisku i to w cenie o wiele niższej niż pomidory. Pomyślałam wtedy, że Hiszpanie pewnie po prostu zbierają je za pomocą kos, bo ich ilości naprawdę były nie z tej ziemi.

Najwięcej rydzów było w Katalonii a tamtejszy sposób ich przyrządzania naprawdę mnie zaskoczył. Katalończycy bowiem kładą rydze kapeluszem na dół na rozgrzanej blasze (używanej przez nich bardzo często, choćby do przyrządzania sadzonych jajek) w towarzystwie kropli oliwy z oliwek, zaś obok układają kilka ząbków czosnku. Gdy grzyby zaczynają lekko dymić podlewają je oszczędnie wytrawną sherry Tio Pepe, solą grubą solą i siekają w grube pasy, prawie jak gulasz. Wszystko przewracają dwa razy szpatułką i podają ot tak, na przystawkę. O tej porze roku znajdziemy ją w niemal każdym katalońskim barze. Jest też inny, podobny, choć nieco bardziej wykwintny sposób na podanie rydzów. Prażymy rydze na blasze, dodajemy nasionka pinii ale bez czosnku, za to z odrobiną świeżego rozmarynu, zaś całość, bezpośrednio przed podaniem przykrywamy płatkami sera manchego, który cudownie się rozpływa i otula przepięknie zrumienione rydzowe kapelusze.

Magda Gessler