Dubaj: Nadziewany wielbłąd i baklawa

Drukuj
fattoush/shutterstock
W Emiratach wszystko jest na wielką skalę. Oprócz gigantycznego złotego pierścienia, który można podziwiać na Złotym Targu w Dubaju, do księgi rekordów Guinessa wpisano też danie podawane tu na uroczyste okazje.

Mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich są bardzo dumni, że Dubaj, który jeszcze trzydzieści lat temu był pustynią, dziś przyciąga turystów z całego świata. Dlatego przybyszy traktują z wyjątkową gościnnością. Możesz być pewny, że na powitanie zostaniesz poczęstowany piekielnie mocną i aromatyczną kawą, zwaną gahwa. Nalewa się ją do małych czarek, które należy trzymać prawą dłonią. To znak, że nie żywisz złych zamiarów i przybyłeś w pokojowych celach. Tubylcy dolewają gościowi kawę bez pytania, dopóki ten nie poczuje, że ma dość. A wtedy po prostu powinien potrząsnąć swoją czarką. Kręcenie głową lub zakrywanie naczynia ręką, uważa się za nieeleganckie.

Na każdym kroku napotkamy tutaj restauracje serwujące potrawy europejskie, azjatyckie, czy amerykańskie. Ale lokalne dania to najtańsza opcja. Po pierwsze: można je kupić na ulicznych stoiskach lub w niedrogich knajpkach. Po drugie: tak samo jak na bazarach, czymś normalnym w arabskich restauracjach jest targowanie się. Nikogo to nie dziwi, a cenę posiłku można obniżyć nawet o 30 procent. Uwaga: nie próbujmy tego w hotelach!

Miejscowi jedzą rękoma siedząc na podłodze, bo tak jest wygodniej. Potrzebują jednak dużo przestrzeni, ponieważ wszystkie dania podawane są naraz, łącznie z deserami. Oprócz chleba w najrozmaitszej postaci (znanej w Polsce pity, cieniutkich, chrupiących cienkich kromek lub puszystych jak naleśniki placków), sporo jest przystawek tzw. mezze. Najbardziej typowe to kilka rodzajów humusu czyli przetartych nasion ciecierzycy o wspaniałej kremowej konsystencji. Hummus posypuje się orzeszkami pinii, sezamem albo miesza z fasolą i papryką. Jest lekki, znakomicie syci głód, a Arabowie uważają go za afrodyzjak. Oprócz tego tabouleh, orzeźwiająca sałatka z kuskus, pomidorem, ogórkiem, cytryną oraz pietruszką. Kaszka kuskus nie jest gotowana – surowa pęcznieje pod wpływem soku z cytryny, tak więc tabouleh przygotowuje się błyskawicznie.

Wegetarianie nie mogą narzekać: w Dubaju najedzą się smacznie i do syta. Na przykład sałatką fattoush –  z pomidorów, ogórka, cebuli oraz rzodkiewek posypanych kawałkami pieczywa. Lub batata harra – ziemniakami zapiekanymi z czosnkiem i aromatycznymi ziołami, czy babaganoush – bakłażanowym dipem z odrobiną sezamu. Z owoców sumaka przygotowuje się zatar – doskonałą przyprawę o kwaśnym smaku. Doprawia się nią kurczaka, dodaje do marynat, a także smaruje pitę jak masłem.

Amatorzy mięsa mogą wybierać pomiędzy kurczakiem, jagnięciną lub… wielbłądem. Choć dla nas brzmi to egzotycznie, jego mięso jest bardzo popularne. Arabowie twierdzą, że jest zdrowsze od wołowiny, a przy tym ma tę zaletę, że jest łatwo dostępne. Kiedy szejkowie szykują się na ważną uroczystość, np. wesele, w menu może pojawić się nawet wielbłąd nadziewany! To potrawa kosztowna i pracochłonna. Zaczyna się od ugotowania jaj, które następnie wkłada się do wypatroszonych ryb. Rybami faszeruje się jagnięta, a nimi nadziewa się wielbłąda. Ostatnia czynność to wolne pieczenie zwierzęcia przez 24 godziny. Nic więc dziwnego, że danie to zostało wpisane do księgi rekordów Guinessa jak największe na świecie.

W Dubaju kucharze mniej przejmują się wyglądem potraw. Najważniejszy jest ich smak! Dlatego tradycyjne dania wyglądają niepozornie, trochę jak papka dla niemowlęcia. Kiedy się jednak ich skosztuje, trudno odmówić sobie dokładki. Pierwsze skrzypce w tutejszej kuchni grają przyprawy: tahini (pasta na bazie sezamu), kurkuma, cynamon, czosnek oraz kardamon. To nimi naciera się mięso, na przykład kawałki kurczaka w potrawach zwanych tahrid  i madrooba. Dania te różnią się tym, że głównym warzywnym składnikiem w pierwszej jest gotowana marchew, w drugiej – pomidory i cebula. Do zgarniania pysznych resztek i aromatycznego sosu przydaje się pita. Jest tutaj wszechobecna i niezastąpiona: w niektórych dialektach Półwyspu Arabskiego jej nazwa oznacza też „życie.” W pitę zawija się również poszarpane kawałki kurczaka lub jagnięciny z frytkami, serwowane w niezliczonych punktach na mieście. To shoarma, znana również w naszym kraju, najpopularniejszy dubajski fast food.

W wysokich temperaturach, panujących w Emiratach okrągły rok, nie wolno zapominać o piciu. Na szczęście nie trzeba wychodzić z klimatyzowanego samochodu, żeby ugasić pragnienie. Wystarczy zatrzymać się przy oznaczonych punktach, by niczym w restauracjach mc drive, dostać wprost do auta mocną herbatę (karak), obowiązkowo z dodatkiem przypraw. Z owoców tamaryndowca zwanych też indyjskimi daktylami, wyrabia się doskonałą lemoniadę. Warto skosztować także jogurtów, w upale sprawdzają się rewelacyjnie.

Chociaż Arabowie kochają zachodnie desery jak lody czy makaroniki, sami też specjalizują się w produkcji słodyczy (halva). W Dubaju znajduje się wiele manufaktur wyrabiających ekskluzywne czekolady. Są wśród nich nietypowe smaki, np. czekolady nadziewane arabskim chlebem lub solą i szafranem. Najsłynniejszym deserem jest jednak baklawa. Pod tą nazwą kryje się cienkie ciasto filo przekładane warstwami orzechów, daktyli, pistacji lub migdałów (co kto lubi). Ponieważ polane jest miodowym syropem, nic dziwnego, że kosztuje się go w małych kawałeczkach, przypominających pralinki. Inny deser tego regionu nazywa się luqaimat. Wyglądem przypomina małe pączki w słodkim waniliowym syropie. I naprawdę trzeba mieć silną wolę, żeby poprzestać na jednym. Pewnym usprawiedliwieniem dla łakomstwa niech będzie fakt, że należy je zjeść jak najszybciej, bo już po kilku godzinach tracą kruchość.

Smakosze wybierający się do Dubaju, powinni omijać okres ramadanu (zazwyczaj przypada na przełom maja i czerwca a trwa miesiąc). Wtedy od wschodu do zachodu słońca obowiązuje ścisły post, więc restauracje są zamknięte na cztery spusty. Nawet picie wody na ulicy jest źle widziane. Choć z drugiej strony, sklepy (poza spożywczymi) starają się wynagrodzić to turystom wyjątkowymi rabatami. A po zachodzie słońca rozpoczyna się iftar, wielka uczta, podczas której można odbić sobie z nawiązką wszystkie wyrzeczenia. W Dubaju nikt nie powinien zbyt długo się smucić. Nie na darmo to tutaj powołano przecież pierwszego na świecie pełnomocnika do spraw szczęścia obywateli.

Do Dubaju dostaniemy się tanimi liniami, można znaleźć lot już za niespełna 500 złotych. Może warto pomyśleć o letniej uczcie w arabskim stylu?