Miód na dowcip i inteligencję

Drukuj
zdj. shutterstock
Miodu, panie Michale! – wołał co chwila perorujący z zapałem pan Zagłoba, po czym nadstawiał kielich. Napój ten poprawiał mu humor, dodawał sił i zdecydowanie korzystnie wpływał na dowcip i elokwencję. Popijała go cała szlachta. I słusznie, bo miód pitny to napój znakomity.

Według uczonych Europa dzieliła się na dwie strefy: wina i oliwy (kraje śródziemnomorskie), oraz piwa i masła (nasza, środkowa część Europy). Zapomnieli tylko, że w obu tych częściach pijano miód. I nie tylko tam. Podobno ślady tego alkoholu – sprzed dziewięciu tysięcy lat – znaleziono na terenie Chin, a według mitologii skandynawskiej wystarczyło skosztować miodu, by natychmiast stać się mędrcem i poetą. Miód znano też w starożytnym Rzymie i Grecji, choć tam zdecydowanie popularniejsze było jednak wino. W Polsce szlacheckiej miodem raczyli się i możni, i ci biedniejsi. Kraj porośnięty był puszczami, w których, rzecz jasna, żyły dzikie pszczoły. A że człowiek szybko nauczył się, jak podbierać im owoce ich pracy, miodu była obfitość. Trunek ten był niezastąpiony 

Żeby powstał alkohol, miód się syci, czyli miesza z wodą, przyprawami, dodaje drożdży i czeka, aż trunek sfermentuje. Po kilku tygodniach oddziela się drożdże, a miód przelewa do beczek. Teraz pozostaje już tylko czekać. W przypadku najlepszych miodów całkiem zresztą długo – nawet kilka lat.

Najdroższy i najbardziej ceniony jest półtorak. Żeby powstał, mieszamy jedną część miodu z połową wody. Gotowy jest po... dziesięciu latach. Następny w kolejce to dwójniak – tu miodu jest tyle samo, ile wody, a czekamy, żeby go spróbować, zaledwie cztery lata. Te miody noszą miano królewskich i, choć tego przy piciu nie czujemy, do głowy idą mocno.

Słabsze są: trójniak, czyli jedna część miodu i dwie części wody oraz czwórniak: na jedną część miodu bierze się trzy części wody. Spotkać też można miody owocowe, w których część wody zastępuje się sokiem owocowym.

Nie jest prawdą dość powszechne mniemanie, że to Polacy wymyślili miody pitne, na pewno jednak Polacy umieją je robić. Dziś jednak zapotrzebowanie na nie jest zdecydowanie mniejsze – mało kto popija je w takich ilościach jak kiedyś nieoceniony pan Zagłoba.

Redakcja