Naleśniki Suzette

Drukuj
zdj. shutterstock
Crêpes Suzette – najbardziej znane francuskie naleśniki. Cieniutkie zanurzone w gorącym pomarańczowym sosie. Podaje się je płonące, polane likierem pomarańczowym, podpalonym bezpośrednio przed podaniem.

Crêpes Suzette są przypadkowym (jak sam twierdził) dziełem wybitnego kucharza Henri Charpentiera. Autor tego wybitnego deseru urodził się w 1880 r. niedaleko Nicei, i, rzec by można, już w chwili poczęcia sprzyjało mu szczęście - bo czy podobna sobie wyobrazić lepszy czas i miejsce do narodzin dla przyszłego szefa kuchni niż II połowa XIX wieku we Francji!?

W młodości odebrał solidne wykształcenie kulinarne, a jego mentorami byli m.in. król hotelarzy César Ritz i ojciec współczesnej gastronomii August Escoffier. Tak przygotowany, młody mistrz gotów był pracować w najświetniejszych lokalach świata. Najpierw został szefem kuchni w Hotel de Paris w Monte Carlo, później przyszła kolej na hotele: Savoy w Londynie, Metropol w Moskwie, Quirinale w Rzymie, a także ekskluzywne restauracje Maxim's i Tour d'Argent w Paryżu. Po wyjeździe za ocean został osobistym kucharzem Johna D. Rockefellera. Zanim jednak osiągnął gastronomiczne wyżyny, jeszcze jako piętnastoletni chłopiec wynalazł danie, które podbiło serca smakoszy - naleśniki Suzette. Oczywiście, nie obeszło się przy tej okazji bez jakże pomocnego przypadku.

W roku 1895 Henri Charpentier był zaledwie pomocnikiem kucharza we wspomnianym Hotel de Paris w Monte Carlo. Pewnego letniego popołudnia lokal odwiedził książę Walii Albert zwany Bertie (syn królowej Wiktorii, późniejszy król Wielkiej Brytanii i cesarz Indii Edward VII) wraz z przyjaciółmi. Po zjedzonym obiedzie zażyczył sobie deseru - naleśników. Ich przygotowanie przypadło w udziale młodemu Francuzowi. Niestety, podczas pracy sos, którego składnikami były m.in. likier Grand Marnier oraz kirsz, niespodziewanie zapalił się. Załamany Henri, nie mając już czasu na rozpoczynanie wszystkiego od nowa, spróbował nieszczęsnej mikstury. Był wniebowzięty! Wiele lat później, w swojej autobiografii "Życie a la Henri" napisał o tej chwili: "Pomyślałem, że jest to najrozkoszniejsza melodia słodyczy, jaką kiedykolwiek smakowałem." Nie zastanawiając się wiele, włożył ciepłe naleśniki do sosu, dolał nieco więcej trunków, ponownie podpalił i płonące podał na stół. Zachwycony książę, wygarniając łyżeczką ostatnie krople sosu z talerza, zapytał, jaka jest dokładna nazwa potrawy, którą zjadł z taką rozkoszą. Bystry chłopak odparł natychmiast: "naleśniki książęce".

Bertie oczywiście zrozumiał, iż nazwa ma być ukłonem w jego stronę, ale jako że przy stole siedziała też pewna dama (nawiasem mówiąc, jedyna wśród osiemnastu mężczyzn), zapytał, czy Henri nie zechciałby zmienić nazwy na "naleśniki Suzette", zgodnie z imieniem niewiasty. Tak powstały słynne naleśniki Suzette. Następnego dnia książę poprzez gońca przysłał Henriemu kapelusz (najprawdziwszą panamę), sygnet oraz laskę.

Redakcja