Kujawskie procenty

Drukuj
zdj. Monika Węgrzyn
Obok dwóch rodzajów „księżycówki” pysznią się nalewki i wina. Michał Izydorczyk z Kujaw na każdych targach bije rekordy popularności. Do degustacji ustawiają się długie kolejki.

- Mirabelki muszą spaść i poleżeć dobry tydzień  w trawie – tłumaczy Michał Izydorczyk. – Potem należy je zalać 60.-procentowym alkoholem. Po miesiącu zlać i zasypać cukrem, przekładają warstwami cukier i owoce. Gdy cukier się rozpuści, zlać, wymieszać oba „eliksiry” i odstawić. Zapomnieć. Przypomnieć sobie po pół roku, ot  i cała tajemnica – wyjaśnia.

Nalewka jest znakomita, mocno pachnie owocami. Bardzo inspirujący pomysł, bo z mirabelkami właściwie nie wiadomo co robić. Kompoty są dość banalne i w końcu zazwyczaj powalamy po prostu owocom zgnić. A tu proszę! Mirabelkówka  jest pyszna!

Obok tradycyjny wyrób czyli „księżycówka z Kujaw”. Romantyczna nazwa ma bardzo prozaiczne wytłumaczenie. Otóż jest to bimber, którego pędzenie było, i w pewnym sensie jest nadal, zabronione. Proceder uprawiano więc nocą „przy Księżycu” dla bezpieczeństwa.

Obok wielkich butelek księżycówki domowe wina. W 2009 roku wino domowe z Kujaw produkcji  Michała Izydorczyka z Aleksandrowa Kujawskiego zostało wpisane na listę produktów regionalnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Butelki mienią się paletą kolorów. Zależnie od rodzaju owoców mamy bowiem wina białe o barwie od złocistej do herbacianej oraz wina czerwone o barwie od czerwonej przez ciemnowiśniową do fioletowej. To z aronii jest zachwycające. Ceny przystępne, smaki swojskie, mocno owocowe. Czuć w tych wyrobach, że Kujawy mają długą i piękną tradycję pędzenia, nalewania i robienia win.

mow